Doktor Bożena Jarosławska jest pierwszą osobą, która została zaszczepiona w Powiecie Tatrzańskim przeciwko koronawirusowi. Tym samym rozpoczęły się planowe szczepienia, które organizuje i przeprowadza Szpital Powiatowy im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. Od środy w pierwszej kolejności szczepione są osoby z personelu medycznego placówki jak i ośrodków współpracujących. Pierwsza partia, która dotarła pod Tatry liczy 75 szczepionek.
Rozpoczęte szczepienia to obecnie jedyne działanie, które daje szansę na opanowanie pandemii. Akcja trwa już w całej Polsce – podobnie dzieje się w zakopiańskim szpitalu. Pierwszą zaszczepioną osobą została dr Bożena Jarosławska kierująca Poradnią Neurologiczną przy zakopiańskiej placówce. – Postępujemy jak najbardziej racjonalnie – podkreśla dr Jerzy Toczek, kierownik Przychodni Specjalistycznych przy zakopiańskim szpitalu i jednocześnie koordynator szczepień przy placówce. – Szczepimy najstarszych pracowników, którzy są najbardziej narażeni. Pani doktor Jarosławska również jest zwolenniczką szczepień i wielokrotnie sama podkreślała, że to jedyny sposób na przełamanie impasu w jakim obecnie się znajdujemy, jeśli chodzi o koronawirusa. Lekarze, pielęgniarki i cały średni personel to naprawdę bardzo odpowiedzialna grupa zawodowa, która w większości deklaruje gotowość do szczepień. Pulę, którą otrzymaliśmy - 75 dawek - planujemy wyszczepić najpóźniej do jutra. Na chwilę obecną zdeklarowanych mamy blisko 400 pracowników i zamówiliśmy już kolejne szczepionki, które dotrą do nas 4 stycznia – chcemy w miarę możliwości jak najszybciej zakończyć etap zero, by móc płynnie przejść do kolejnych działań. Jesteśmy wpisani w Narodowy Cykl Szczepień, w związku z czym przez najbliższe miesiące będziemy się zajmować tym problemem. Co ważne lekarze zakopiańskiego szpitala podkreślają, że mieszkańcy Podhala są wyjątkowo mocno zainteresowani ewentualnym zaszczepieniem, licząc między innymi na to, że takie zabezpieczenia pozwolą na powrót do normalności. - W ciągu dnia odbieramy dziesiątki telefonów z pytaniami o przewidywane terminy szczepień dla pozostałych osób, nie będących na pierwszej linii frontu walki z pandemią – dodaje dr Jerzy Toczek. - Wśród nich często mamy do czynienia z telefonami od mieszkańców w różnym wieku, którzy dywagują, szukają rady i ostatecznie po takiej rozmowie, gdzie dostają komplet informacji decydują się na przyjęcie szczepionki.
Specjaliści podkreślają, że trzeba zaszczepić minimum 60% populacji, by móc przerwać łańcuch transmisyjny, tym samym zachęcają by wyjść poza schemat braku wiary w szczepionki – licząc, że średnia krajowa, czyli 16-17% zdeklarowanych osób będzie wzrastać. Akcja szczepień w pierwszej kolejności objęła pracowników placówek medycznych, którzy na co dzień mają do czynienia z koronawirusem. – Do szczepienie nie trzeba było mnie namawiać – zapewnia doktor Bożena Jarosławska kierująca Przychodnią Neurologiczną przy zakopiańskim szpitalu. Dodam więcej, cała moja rodzina jest otwarta na zaszczepienie się, niestety nie należy do personelu medycznego, dlatego na swoją kolej musi jeszcze trochę poczekać. Przypomnę, że nasza poradnia jako chyba jedyna w Polsce nie przeszła na system tele-porad, cały czas pracujemy normalnie w otwartych gabinetach - początkowo w pełnym uposażeniu ochronnym, teraz na co dzień towarzyszy nam maseczka i szyba z pleksi – jest to ogromny dyskomfort dla neurologa, którym jestem. Po pracy wiadomo, że każdy z nas wraca do swoich bliskich, swoich rodzin, w moim przypadku w grę wchodzą jeszcze wnuki, o które bardzo się martwiłam. Świadomość, że jestem zaszczepiona na pewno poprawi standard mojej codziennej pracy, tym bardziej cieszę się z tego faktu, ponieważ osobiście nie przechodziłam jeszcze koronawirusa. Samo szczepienie nie boli, nie odczułam żadnego dyskomfortu z tego tytułu, co więcej w mojej głowie zaczyna kiełkować poczucie, że stopniowo będziemy mogli wracać do normalności. Co znamienne eksperci zdumieni są podejściem społeczeństwa do szczepionki – bowiem ta najskuteczniejsza metoda zapobiegania chorobom znana jest przecież od wielu lat. W historii ludzie już wielokrotnie się szczepili i kiedyś nie było takich dywagacji – dodaje dr Bożena Jarosławska. - Myślę, że jako społeczeństwo przechodzimy ze skrajności w skrajność – od momentu, w którym nie interesowaliśmy się niczym nagle wszystko zaczynamy relatywizować. Akurat w przypadku koronawirusa musimy posiłkować się wiedzą osób, które zwyczajnie się na tym znają i przestać sobie zaprzątać tym głowę. Szczepiliśmy przecież już na polio, na odrę – były to szczepionki pionierskie, złożone z nieznacznie osłabionych czynników chorobobójczych, na pewno gorsze pod względem wprowadzania obcej substancji i białka. Sczepiliśmy gruźlicę u maleńkich dzieci i nie było z tym problemu. Nagle wszyscy są specjalistami z biotechnologii i wirusologii – prawda jest taka, że nimi nie jesteśmy, dlatego poddajmy się i zaufajmy profesjonalistom.