Mamy już prawie połowę sierpnia – to zawsze pod Tatrami szczyt letniego sezonu wakacyjnego. I tak samo jest w tym roku, nawet mimo panującej w Polsce epidemii – liczba turystów podobna jest jak w latach poprzednich. Wzmożony ruch turystyczny natomiast ma prawie zawsze bezpośrednie przełożenie na liczbę pacjentów przyjmowanych przez Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Powiatowego im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. Rozmowa z dr Krystyną Kmitą-Żukrowską kierującą zakopiańskim SOR-em.

Pani Ordynator jak wygląda ruch na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w czasie, kiedy mamy środek wakacji?

Dla nas połowa sierpnia to czas wyjątkowo wytężonej pracy – pod Tatrami odpoczywają tłumy turystów i zawsze jest tak, że część z nich potrzebuje różnego rodzaju pomocy medycznej. I stąd ruch na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym jest stosunkowo duży, biorąc pod uwagę np. liczbę przyjmowanych pacjentów przez naszą placówkę w porównaniu do maja i czerwca bieżącego roku. Co znamienne: dla tej pory roku zwiększyła się przede wszystkim ilość tzw. pacjentów urazowych których różnego rodzaju zdarzenia złapały w Tatrach. Wycieczki górskie to zawsze ryzyko wypadku czy odniesienia kontuzji. Najczęściej mamy do czynienia z urazami kończyn, ale też i głowy.

Czy zdarzają się w takim razie popołudnia jak podczas sezonu narciarskiego, że są kolejki, że trzeba trochę poczekać i automatycznie pojawiają się nerwy?

Mimo wszystko nie można porównywać letniego do zimowego sezonu narciarskiego. Zimą mamy bezsprzecznie największą liczbę przyjęć w całym roku i praktycznie codziennie udzielamy pomocy medycznej kilkudziesięciu pacjentom. Nie można więc porównywać liczby kontuzji narciarskich i tych latem turystycznych. W lipcu i sierpniu aż tak źle nie jest, jeśli chodzi o ilość zgłaszających się osób patrząc np. na styczeń i luty bieżącego roku.  Oczywiście zdarza się, że właśnie popołudniami mamy najwięcej pacjentów, którzy wymagają naszej pomocy, a to oznacza, że trzeba trochę czekać na przyjęcie przez lekarza. Niestety bardzo często atmosferę podgrzewa wypity przez turystów alkohol i czasem zdarzają się nieporozumienia. Ale personel SOR-u zawsze delikatnie, ale stanowczo rozwiązuje takie sytuację.

Jak spojrzymy na przekrój pacjentów, to są to nasi mieszkańcy czy raczej turyści?

Trudno tutaj jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi, pacjentów trzeba podzielić na dwie podstawowe grupy. Pierwsza to urazy i tutaj liderami są zdecydowanie turyści, a nie nasi mieszkańcy. Natomiast jeśli chodzi o pacjentów internistycznych to ich ilość rozkłada się po równo na naszych mieszkańców jak i turystów. Tutaj zgłaszają się osoby z bólami brzucha, wymiotami, z odwodnieniem i innymi chorobami.

Czyli rozumiem, że jeśli chodzi o przyjęcia internistyczne to mamy przede wszystkim do czynienia z zaburzeniami układu pokarmowego?

Na pewno zdarzają się częściej w wakacje niż przez pozostałą część roku, ale nie możemy tutaj generalizować. Sporo mamy tez pacjentów, którzy zgłaszają się  do nas z bólem klatki piersiowej, co sugeruje chorobę serca i układu krwionośnego, bardzo często występujące nadciśnienie aż po niezwykle bolesne kolki nerkowe. Na SOR oprócz zdarzeń turystycznych zawsze mamy pełen przekrój chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Niezależnie od przyczyny, która spowodowała nasze zgłoszenie się na SOR, to każdy z pacjentów może liczyć na fachową, profesjonalną pomoc medyczną. W rejestracji SOR zawsze zapada wstępna decyzja czy dana osoba kwalifikuje się do lekarza Podstawowej Opieki Zdrowotnej np. w ramach całodobowej opieki medycznej czy też stan zdrowia, lub wręcz zagrożenie życia powodują, że pacjentowi trzeba udzielić natychmiastowej, kompleksowej pomocy z diagnostyką na SOR. Proszę mi wierzyć, że rozumiemy też często nerwy czy zdenerwowanie jakie prawie zawsze towarzyszą wypadkom turystycznym. Tutaj oczywiście część osób kierowania jest na Oddział Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej, gdzie leczenie odniesionej kontuzji często musi być operacyjne. Tutaj czas pobytu jak i potem niezbędnej rehabilitacji zawsze mocno się wydłuża.