Kolejny raz lekarze i personel medyczny Szpitala Powiatowego im. dr Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem pokazali, że nowoczesne zabiegi i procedury to nie tylko domena klinik. W Zakopanem dokonano ostatnio jednoczesnego pobrania narządów, które poprzez przeszczep uratowały życie innych osób. Serce trafiło do Kliniki Kardiochirurgii w Zabrzu i krótko po pobraniu zostało wszczepione osobie, dla której to była ostatnia szansa na normalne życie. Trzeba przypomnieć, że temat transplantologii od wielu lat traktowany jest w Polsce po macoszemu. Z jednej strony to przyszłość medycyny, ratująca ludzkie istnienie, z drugiej strony nie jest to żadne novum – to są procedury medyczne znane od wielu lat, a wciąż w Polsce niedostatecznie wykorzystywane. Wciąż brakuje nam dawców, bo wielu nie tylko, że boi się śmierci to jeszcze nie jest w stanie o niech na chłodno myśleć. Podobnie jest z rodzinami osób u których stwierdzono np. komisyjnie śmierć mózgu – naturalna rozpacz i żałoba zasłaniają fakt, że czyjaś śmierć może uratować czyjeś życie. Rozmowa z dr Małgorzatą Czaplińską wicedyrektor ds. medycznych zakopiańskiego szpitala oraz Hubertem Szurmiakiem, szpitalnym koordynatorem ds. transplantacji.
Pani Dyrektor, powszechnie mówi się o problemach transplantologii w Polsce, o małej ilości narządów oddawanych do przeszczepów. Zakopane idzie do przodu, w sobotę 12 grudnia, w Szpitalu Powiatowym im. dr Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem dokonano pobrania narządów, które uratowały życie innym ludziom
W zeszłą sobotę, 12 grudnia, od zmarłego pacjenta, u którego Komisja Orzekająca stwierdziła śmierć mózgu - po przeprowadzeniu niezbędnych badań, które służą temu by taką śmierć potwierdzić i po uzyskaniu zgody od najbliższej rodziny, pobraliśmy narządy ratujące inne ludzkie życia. Sam zabieg trwał kilka godzin, a w jego organizację zaangażowany był sztab specjalistów. Z tego miejsca chciałam serdecznie podziękować najbliższej rodzinie zmarłego, która w obliczu tak wielkiej tragedii jaką jest śmierć – w tym przypadku 41-letniego pacjenta, podjęła ciężar tej decyzji otwierając się tym samym na życie zupełnie obcych jej osób.
Na te narządy czekały zespoły operacyjne – ile ich było i skąd dokładnie pochodziły?
Były to cztery zespoły transplantologów z całej Polski, bo z Gdańska, z Krakowa, z Katowic i z Zabrza. Nadzór nad właściwym przebiegiem tej akcji sprawował lekarz Hubert Szurmiak, który jest naszym szpitalnym koordynatorem ds. transplantacji.
Czy to oznacza, że tego typu sytuacje tutaj u nas, w Zakopanem będą zdarzać się częściej? Rozumiem, że zależy to przede wszystkim od dobrej woli rodzin, ale sam fakt zaangażowania szpitala w takie procedury to duży krok dla tej dziedziny medycyny
Dla całej transplantologii w Polsce, dla Szpitala Powiatowego im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem jest to bardzo ważny dzień. Tutaj u nas, u podnóża Tatr bardzo często dochodzi do wypadków, w których giną młodzi, zdrowi ludzie, którzy mogą być potencjalnymi dawcami organów. Wszystko jednak zależy od świadomości rodziny, która w obliczu swojej tragedii może ocalić komuś życie. Są to niewątpliwie bardzo bolesne decyzje, ale przeświadczenie, że ratujemy przykładowo matkę małych dzieci lub młodego człowieka, który ma jeszcze przed sobą całe życie warte jest każdej refleksji i podjęcia trudu tej dojrzałości. Pamiętajmy, że każdy z nas może zadeklarować swoją osobę jako dawcę narządów. Istotna i w zasadzie wystarczająca jest tu słowna zgoda przekazana najbliższej rodzinie w trakcie życia. Co więcej, rejestr dawców narządów prowadzi organizacja – Poltransplant.
Panie Doktorze, takie wydarzenie to olbrzymia akcja logistyczna, wszystko musi ze sobą idealnie współgrać w czasie, ponieważ przeszczep jak i sam organ wymaga tego, żeby odbyło się to w jak najkrótszym czasie
Zgadza się, od samego początku, czyli od momentu wytypowania takiego pacjenta, który może zostać dawcą i u którego wysunięto prawdopodobieństwo stwierdzenia śmierci mózgu czas gra olbrzymią rolę. Mówiąc kolokwialnie taki pacjent „psuje się” z godziny na godzinę, a zależy nam przecież na tym by jego narządy utrzymać w jak najlepszej kondycji. W całej tej trudnej procedurze czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, musimy się bardzo mocno spieszyć, poczynając od serii badań dających nam 100% pewności, że mamy do czynienia ze śmiercią mózgu, która kolejno uruchamia machinę dalszych działań. Równocześnie, przez cały ten czas jesteśmy w kontakcie z Poltransplantem i koordynatorami w całej Polsce. Każdy zaangażowany dokłada wszelkich starań by taką akcję skoordynować możliwie jak najlepiej, wytypować najbardziej potrzebujących i najlepiej rokujących biorców tych narządów.
W sobotni zabieg zaangażowane były ekipy z Krakowa, Katowic, Zabrza i Gdańska i to ta ostatnia stanowiła dla nas największe wyzwanie logistyczne. Gdańsk musiał najpierw przylecieć na Balice i dopiero później przetransportować się karetkami do Zakopanego -podobnie odbyło się to w drodze powrotnej. W całym tym pośpiechu do czynienia możemy mieć z szeregiem czynników, na które de facto nie mamy wpływu – mogą to być sytuacje losowe, warunki atmosferyczne, zawodność maszyn - to wszystko potęguje nasz stres i sprawia, że pracujemy w ogromnym napięciu. Proces transplantacji to zaangażowanie szerokiego grona specjalistów, odpowiednio wykfalifikowanego personelu, osób odpowiedzialnych, gotowych na poświęcenia, każdej z nich indywidualnie należą się podziękowania i wyrazy uznania.
Wspominał Pan, że w transplantologii czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, na jaki przedział czasowy możemy sobie pozwolić przykładowo w sytuacji przeszczepu serca - od momentu jego pobrania, do momentu wszczepienia u biorcy.
W odniesieniu do naszej akcji transplantacyjnej cała procedura wyglądała tak, że narządy pobierano w Zakopiańskim Szpitalu, gdzie czekały na nie cztery różne ekipy, które następnie transportowały je do miejsc docelowych – Gdańska, Katowic, Krakowa i Zabrza. Tam z kolei w blokach startowych, na salach operacyjnych czekali lekarze z pacjentami - biorcami, gotowi na sfinalizowanie przeszczepu.
Każdy narząd jest inny, ale tak jak już wspomnieliśmy i szybciej się to wszystko odbywa tym lepiej. Akurat serce jest narządem bardzo wrażliwym na brak krążenia i brak tlenu, dlatego u nas musiało się to odbyć w przeciągu 4 godzin od momentu pobrania. Serce pojechało do Zabrza – mamy od nich dobre wieści – serce podjęło pracę i działa poprawnie. Podobne informacje spłynęły do nas od pozostałych ekip.
Rozumiem, że jest to bardzo delikatna sytuacja, z jednej strony mamy rodzinę, która przeżywa osobistą tragedię, a z drugiej strony doskonale zdajemy sobie sprawę z pilności podjęcia tak trudnej decyzji.
Takie rozmowy są zawsze bardzo trudne zarówno dla rodzin cierpiących po stracie bliskiej osoby jaki i dla lekarzy, którzy muszą być profesjonalistami i w takiej sytuacji zachować zimną krew. Każda strata jest dotkliwa i potrzebuje czasu, żeby ją przeboleć, co w opozycji do pilności takich decyzji zasługuje na największy szacunek. Każda osoba, która decyduje się jeszcze za życia zostać dawcą narządów, każda rodzina, która pozwala na taki gest w obliczu swojej tragedii jest ukoronowaniem życia – naszego największego daru. Jest to olbrzymi prezent dla istnienia ludzkiego, który w przypadku naszego pacjenta – dawcy, otrzymało aż pięć osób.
Transplantologia to przyszłość, w której od naszej świadomości i naszej dobrej woli zależy to czy ludzie z nieuleczalnie chorymi narządami będą mogli dalej żyć. Mam nadzieje, że w tej kwestii będziemy obserwować stałe, pozytywne zmiany. My jako lekarze, podjęliśmy już pewne starania mające na celu usprawnienie rozwiązań prawnych w tej materii - temat ten musi wrócić na właściwe tory.